Dzisiaj nie wiem czemu naszedł mnie ten temat. Przeglądając dzisiaj z Córą zdjęcia co chwila mówiła -o Babiś ma brudne rączki, o Babiś ma brudną buzię itp...
Zdjęć takich mamy bez liku....
Ale nie od początku byłam taka wyluzowana ;)
Jestem tym typem, naszczęście dla mojego portfela ;) , który uwielbia lumpeksy. O ile w przypadku moim czyli sprzed Córy było to podyktowane chęcią włożenia czegoś na tyłek w rozmiarze XXL co nie będzie przypominało worka na śmieci. A, że nie było fajnych sklepów wtedy typu H&M czy Kappahl to lumpy były faja kopalniatakich marek jak George, Next, Dorothy Perkins. W przypadku Córy zaś lumpeksy pozwalały mi na spokojną zabawę z dzieckiem bez strachu, że czeka mnie kolejne pranie lub zrujnują mnie zakupy.
I w tym momencie rozszerze też temat na lumpeksy właśnie.
Pierwszy miesiąc życia Córa spędziła w nowiuteńkich, wyprasowanych na dziesięć stron ubrankach, a ja przy każdym ulaniu lub wybuchu drugą stroną leciałam zapierać wszystko w cytrynowym mydełku ;) no ale po pewnym czasie zmądrzałam, zaczęłam latać po lumpeksach :) i moje życie stało sie szczęśliwsze :D pranie raz w tygodniu mi w zupełności wystarczyło i po dzień dzisiejszy wyrabiam taka normę.
Kochane mamy, naprawdę i wy i wasze dzieci będziecie szczęśliwsze jak od czasu do czasu pozwolicie im się porządnie wybrudzić. A w niektórych wypadkach nie wystarczy sie zaopatrzyć w śliniaki ;)
No i tu przyda się odpowiednia ilość rzeczy na zmianę. W moim przypadku do chwili obecnej całą garderobę Córy mam podzieloną na rzeczy domowe i rzeczy wychodne. Rzeczy domowe to przeważnie lumpeksowe są, ewentualnie lepsze ale poplamione lub pozszywane, no a wyjściowe to wiadomo, jakies szaleństwa w markowych sklepach :D
Przy malarskich aktywnościach, które Córa do tej powy lubi przydał się nam na początek zestaw z Lidla
Jest to fartuszek i duża mata, można ja położyć na stolik albo na podłogę. Teraz już Córa tak nie szaleje przy malowaniu ;) a farbki akwarele łatwo się spierają w orzechach ( o orzechach też wspomnę niedługo gdyż są bardzo niedoceniane uważam).
Kwestia samodzielnego jedzenia to też ważna sprawa. No i tutaj powiedzenie, że śliniak nie wystarczy jest ważne :) no i nie można dziecku nie pozwolić na próby samodzielnego jedzenia bo to nie jest dobre. Zreszta jedzenie palcami tez jest fajne, Córa do tej pory czasami tak je a potem krzyczy - mamo, rączki brudne, daj chusteczkę :D niestety przy rodzinnych uroczystościach spotyka się to z oburzeniem okolicy bliższej i dalszej no ale HELLLLLLO mama i tata tez chcą coś zjeść , nie mogę całe życie karmić Córki z obawy przed ubrudzeniem, wylaniem, wysypaniem, rozrzuceniem itp. Poza tym co się nie dosprząta, nie domyje, nie dowytrze to pies zje ;) no i zawsze na takie akcje mam zapas bluzeczko sukienko rajstopek. Oburza mnie też fakt mamusiek, które latają za dzieckiem z chusteczką - antoś nie rusz psa bo się pobrudzisz, zosiu używaj widelca, grażynko mama da ci pić bo się wyleje.....BLEEEE
Uwielbiam jak moje dziecko się brudzi :) jak lata po kałużach i ubłaca spodnie, jak na bluzce po całym dniu widać co jadła...
- co dziś dałaś Gabrysi na obiad?
- powąchaj plamę na spodenkach
- a co było na deser?
- domyśl się po kolorze plam na bluzce...
No przecież to się spierze, jak się nie spierze to można wyrzucić (kupuję za 2zł to mi nie szkoda). A jak się nie spierze to źle pierzecie ;)
Wracając do lumpeksów, najlepiej jak popytacie znajomych, w dzisiejszych czasach to już nie wstyd a lans jak umie sie perełki wygrzebać. Aczkolwiek niektórzy nie będą chcieli podzielić się miejscówkami, chyba, że macie dzieciary w różnym wieku i nie stanowicie konkurencji. Ja mam kilka swoich ulubionych i dodatkowo na wojażach wstępuje i sie rozglądam.
Mam dwie główne strategie, jak szukam czegoś konkternego, kurtki, spodni, sukienki itp to wybieram się na otwarcie. Jak szukacie czegoś w dobrym stanie i czegos konkretnego to można wydać np 20zł na kurtkę lub 10zł za ocieplane spodnie lub sukienke wróżki na bal a i tak będzie to okazja i mniej wydacie niż w sklepie. Druga moja opcja to ostatni dzień po 2zł lub 1zł, wtedy jak szukam np spodni, koszulek, bluz po domu lub na działke i zbieram wszystko jak leci byle by miało dobry rozmiar.
Ostrzegam tylko mamy o słabych nerwach, że na otwarciu z rana dzieją się dantejskie sceny i żeby sobie oszczędzić przepychanek można wejść z pół godziny wcześniej. Najlepiej bez dzieci i w towarzystwie, np jedna osoba trzyma rzeczy a inna buszuje. Mi się nie raz zdarzało wpaść z Córa do lumpa ale takiego co go znam i Paniusie nas znają i nie krzyczą na nas jak Córa bawi się za kotarą w ubieranie misia ;)
Znalezienie dobrego lumpeksa to też sztuka, ogólnie polecam sieciówkę Fuks, mają ogólnie dobre rzeczy i nie zdzierają, osobiście omijam lumpeksy po 30zł za kilogram, wolę te z metkami lub ceną za sztukę, od razu wiadomo co za ile i nie trzeba prosić o zważenie i wycenę. W moich lumpeksach patrzę przede wszystkim na metkę, wiadomo, że opłaca się kupować Next, George, Cherokee, H&M, Motherare, Kappahl, Reserved. Są to marki gdzie nawet używane rzeczy są w dobrym stanie. No a moja Córa nosi naprawdę markowe, orginalne ciuchy i nikt nie wierze, że to za 5zł a ja nie wydaje całej wypłaty :)
Mogłabym tak długo o lumpach :) może i kiedyś jeszcze o tym wspomnę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz